piątek, 16 września 2016

W-F


Dzisiaj opiszę Wam lekcję wychowania fizycznego, która ostatnio miała u mnie miejsce, potem pół dnia chodziłam nabuzowana...

Wychowanie fizyczne, ogólnie lubię tą lekcje, no bo kto nie lubi? NO ale z panią Lis jest o wiele lepiej niż z Naczke czy jak on tam miał na nazwisko... Tak miałam zastępstwo z takim... Chyba jak opowiem Wam od początku to lepiej mnie zrozumiecie.
To tak na marginesie...
No, więc wyszłyśmy z szatni i stoimy na korytarzu. Przyszedł ten pan i zaczął coś tam gadać aż nagle powiedział, że będziemy biegać 4 kółka (1200 metrów). Ktoś zaczął jęczeć że nie chce i się zaczęło.Od razu zaczął śledztwo "Kto to powiedział?". W sumie nikt się do tego nie chce przyznać, ale jedno jest pewne ja tego nie powiedziałam. A podejrzenia właśnie padły na mnie i dwie moje koleżanki, kiedy my nawet się nie odezwałyśmy słowem. Ogólnie ten facet jest jakiś po*ebany za przeproszenie, bo najpierw dwa razy mnie opieprzył tak naprawdę za nic, bo oby dwie te sytuacje były chore, dosłownie. Ale później mnie chwalił, że dobrze serwuję w siatkówkę i pytał się 1500 razy jak sie nazywam i skąd jestem (bo osoby są z różnych miejscowości..). Na koniec lekcji i tak jeszcze raz się do mnie przyczepił za to, że wcześniej przewróciłam oczami. To pamiętał a jak miałby zapamiętać moje imię to już nie... Mam nadzieję, że nie będziemy mieli z nim więcej W-F...

Dobra to by było na tyle... Pa pa Rybki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz