środa, 7 września 2016

Miłość w sercu, ogień w duszy. #0

Nazywam się Agnes Slow. Mam 16 lat.Jestem wysoka i szczupła. Moje włosy są bardzo ciemne, wręcz czarne jak węgiel. Tak to dobre porównanie. Kiedyś przeszkadzał mi ten kolor ale z biegiem czasu można powiedzieć, że się z tym pogodziłam, chociaż nie raz korciło mnie żeby się przefarbować. Niedawno wyprowadziłam się z Warszawy. Przez co teraz mieszkam tutaj. Pewnie zapytacie czemu się wyprowadziłam, otóż moja mama ponad rok temu zapadła w śpiączkę. Zawsze miałam z nią dobry kontakt, wręcz świetny, ale od tego zdarzenia. Bardzo się zmieniłam. Zrobiłam sobie 2 tatuaże i kolczyk w wardze. Stałam się oschła, wredna i agresywna, przez co straciłam znajomych i moją jedyną przyjaciółkę. Z biegiem czasu zaczęli nazywać mnie Bad Girl. Mój ojciec stwierdził, że jestem rozwydrzoną gówniarą i robię co mi się żywnie podoba w pewnym sensie miał rację ale to nie powód żebym musiała wyprowadzić się do babci!
Uwielbiam szybką jazdę ale mój motor został w Warszawie. Jeśli chodzi o chłopaków, to było kilku ale to nie był nikt ze szkoły. Wszystkich poznałam na imprezie, każdego na innej. Z pierwszym byłam ponad rok i z nim straciłam dziewictwo. Nie żałuję. Było mi z nim naprawdę dobrze ale on się wyprowadził. Kontakt się urwał i nasz związek się skończył. Wtedy byłam inna. Taka słodka i miła, a teraz stałam się oschła dla wszystkich.
Jutro mój pierwszy dzień w nowej szkole. Czy się stresuję? Nie. Nie boję się tego. Nie zamierzam nawiązywać z nimi jakiś szczególnych kontaktów z nimi. Wolę zostać wredną i oschłą dla wszystkich Bad Girl.
Spakowałam książki do plecaka.
- Agnes, kolacja!- usłyszałam nawoływanie mojej babci. Od niechcenia ściągnęłam moje słuchawki z uszu i zwlekłam się z łóżka. Zeszłam do kuchni. Usiadłam na ławce nic nie mówiąc. Zjadłam swoja porcję i wróciłam do pokoju. Chwyciłam moją komórkę w ręce. Była dopiero 18.22. Po krótkim namyśle postanowiłam się przejść do parku. Znałam tą okolicę, bo moja babcia mieszka tu od zawsze, a mama co roku wysyła mnie do niej na wakacje. Mimo to nikogo tu nie znam ale czuję się z tym źle. Włożyłam komórkę do kieszeni, a do drugiej włożyłam papierosy i zapalniczkę.
Ja- Idę się przejść!- oznajmiłam, po czym wyszłam z domu, nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź ze strony domowników.
Przechadzałam się ścieżkami parku. Po chwili usiadłam na jakiejś ławce. Z kieszeni wyciągnęłam paczkę papierosów i zapalniczkę. Wyciągnęłam jednego i zapaliłam. Zaciągnęłam się dymem, po chwili wypuszczając go z ust. Siedziałam na ławce i obserwowałam ludzi, którzy spacerowali po parku.
Rzuciłam niedopałek na ziemię i przydepnęłam butem. Wstałam na równe nogi i stwierdziłam, że będę już powoli wracać do domu. Przechodząc niedaleko zauważyłam dwóch dość umięśnionych chłopaków kopiących kogoś. Nie widziałam z daleka jak wygląda ich ofiara, ale wydawało mi się, że to chłopak. Postanowiłam pomóc temu komuś. Podeszłam bliżej nich, teraz byłam już pewna, że to chłopak. Stanęłam między ich ofiarą a nimi samymi.
-Zostawcie go!- warknęłam w ich stronę. Oni popatrzyli na mnie jak na wariatkę.
-Obrończyni świata się znalazła.- powiedział jeden z nich ironicznie i zaśmiał się złowrogo. Był dość wysokim brunetem z brązowymi oczami.  Trochę przerażało mnie jego umięśnione ciało ale nie dałam tego po sobie poznać.
-Żebyś wiedział- syknęłam złowrogo.
-Uważaj mała bo oberwie ci się bardziej niż jemu.- Odezwał się ten drugi. Przeniosłam wzrok na niego. Był wysokim i umięśnionym blondynem a jego oczy były niebieskie. Prychnęłam lekceważąco. Nie bałam się ich bo mi niby zrobią?
-I co mi zrobicie?!
-Więcej niż ci się wydaje- Powiedział ten pierwszy ze złowrogim  uśmieszkiem na twarzy. Uniosłam jedną brew wyżej.
-Taa...- przewróciłam lekceważąco oczami. Po chwili blondyn wyciągnął komórkę z kieszeni. Pokazał coś drugiemu. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
-Jeszcze się policzymy- powiedział do chłopaka- A ty lepiej na siebie uważaj mała, bo jeszcze coś ci się stanie z tą śliczną buźką.- Dodał po kilku sekundach. Odeszli. Patrzyłam jak odchodzą i dopiero wtedy się odwróciłam. Ich ofiary już tutaj nie było. Nawet nie wiem kiedy uciekł. Pochodziłam jeszcze po parku ale nie długo, bo w myślach ciągle miałam to zdarzenie. Jak na złość nie mogłam o nim zapomnieć. Pokierowałam się do wyjścia z parku a następnie do domu babci.
Weszłam do mojego pokoju a widok jaki tam zastałam mnie zaskoczył i nawet trochę przeraził. Nie wiedziałam co zrobić. Patrzyłam na nich i stałam jak wryta. Moje oczy powiększyły się do wielkości pięciozłotówki. A wszystko dlatego, że w moim pokoju stali...


Tego dowiecie się w następnej części opowiadania.
Jeszce jedno. Opowiadanie pisałam sama więc proszę go nie kopiować i nie używać jako swojego! Jeśli już chcecie to proszę napisać autora!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz