Hej Rybki!
Dzisiaj mam dla Was coś innego niż zwykle, czyli recenzję filmu "Smentarz dla zwierzaków". Wczoraj (09.09.2016) puścili go w telewizji i tak naprawdę znalazłam go przypadkiem a że lubię horrory to go zostawiłam i obejrzałam do końca. Osobiście mi się on podobał. No dobra na początek macie tutaj trochę z wikipedii:
Młode małżeństwo Louis i Rachel Creed wraz z córką i synem wprowadzają
się do nowego domu w małym miasteczku. Okazuje się że ich nowe miejsce
zamieszkania kryje wiele mrocznych tajemnic. Wszystkie z nich łączy ze
sobą tajemniczy i budzący grozę zwierzęcy cmentarz położony w pobliskim lesie.
A to z innej stronki:
Lekarz Louis Creed, jego żona Rachel i dwójka dzieci - Gage i Ellie,
wprowadzają się do domu w malowniczym Ludlow. Powoli poznają mroczną
tajemnicę, którą skrywa sielska miejscowość.
No a teraz coś ode mnie! Zacznę od tego, że film został nakręcony na podstawie książki o tym samym tytule, czyli "Smetarz dla zwierzaków" autorstwa Stephena Kinga. Tak jak już wspominałam jest to horror (bo ja lubię horrory i to nic, że potem nie mogę zasnąć...). Chyba na cda.pl jest druga część tego filmu ale nie wiem dokładnie bo nie sprawdzałam tego całkiem... Jeśli jest to zamierzam go obejrzeć w najbliższym czasie. A jeśli chodzi o pierwszą część filmu to ja już Wam nie będę opowiadać tego kolejny raz, ponieważ macie już wklejone dwa takie bardzo krótkie streszczenia. Powiem Wam tylko, że zakończenie takiego zakończenia się nie spodziewałam, jakie tam zobaczyłam. Myślałam, że będzie tak jak w każdym filmie happy end. No ale przecież to by było zbyt banalne... NO ja jeszcze raz Wam powiem, że film mi się bardzo podobał i myślę, że jest dobrze nakręcony, i w ogóle taki inny od wszystkich. Zachęcam Was do obejrzenia tego filmu, no chyba, że nie lubi horrorów.
Na dzisiaj to by było tyle. ja się z Wami żegnam, pa pa Rybki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz