wtorek, 6 września 2016

Lekcje u mnie.

Hej! Nie miałam żadnego ciekawego pomysłu na dzisiejszego posta. No cóż tu dużo mówić... Zdecydowałam, że opowiem Wam mój dzisiejszy dzień w szkole. Nie wiem czy mówiłam czy nie ale jakby co to chodzę do 1 gimnazjum. Dobra zaczynamy.

Lekcja 1. Biologia.
Jako, że to początek roku a wcześniej nie mieliśmy biologii była to lekcja organizacyjna, czyli mówiąc krótko nic ciekawego. Nie będę pisać co dokładnie mówiła nauczycielka, bo to nie ma sensu, gdyż każdy na pewno miał taka lekcję.

Lekcja 2. Religia
Szczerze? To podobnie było do poprzedniej lekcji. Różniło się tylko tym, że na religii się modliliśmy na początku i na końcu lekcji, a na biologii nie. Po za tym pani od religii bardziej przynudza i jeszcze trochę to bym tam zasnęła...

Lekcja 3. Matematyka
Hmm... Z racji tego, że jestem pierwsza w dzienniku to jestem dyżurną... Więc musiałam najpierw ściągać mapy, a później iść po kredę. Tematem lekcji były liczby. Wiem to olśnienie, że na matematyce tematem lekcji były liczby. No tak, to dość normalne, nie? (XD). Ta lekcja akurat skończyła się dość szybko... Ale na koniec musiałam jeszcze zawiesić te pieprzone mapy... Ehh

Lekcja 4 i 5. Informatyka.
No więc tak, następne w kolejności były dwie lekcje informatyki. Miałam je z nauczycielem, który uczy mnie matematyki... Na pierwszej lekcji też omawialiśmy zasady korzystania z komputerów itp. Każdy wie o co chodzi. Bynajmniej tak mi się wydaje. Zaś na drugiej lekcji robiliśmy co chcieliśmy. Pan sobie coś tam robił a my mieliśmy jakby wolną godzinkę (z przerwą). Minusem było to, że z piętnastu komputerów dobrze działały tylko trzy. Bo albo się nie chciały włączyć albo jak już się włączyły to nie miały internetu. Mnie się tyczy opcja druga czyli nie miałam internetu...

Lekcja 6. J. polski.
To już ostatnia i zarazem najgorsza lekcja jaka miałam dzisiaj. Generalnie ja polski lubię tak średnio i nie nazwałabym go najgorszą lekcją gdyby nie ta stara jędza, która uczy mnie właśnie polskiego... Już jej nie lubię a codziennie mam z nią lekcje... Dzisiaj pisaliśmy ogłoszenie, ale nie jedno tylko dwa a trzecie jest zadane do domu. I właśnie to ostatnie jest najgorsze, bo to ogłoszenie matrymonialne... Nie napisałam jeszcze tego a jest już 19.30. co ja mam w tym niby napisać?! Choć w domu mam wolną rękę i ktoś może mi pomóc a na lekcji z nią to nie dość, że porozstawiała ławki, żebyśmy nie siedzieli obok siebie! To idiotyczne! A po drugie to słychać jak mucha lata po klasie. Ja mówię serio. Wczoraj ledwo weszliśmy do sali a ona po przesiadała pół klasy za nic... Nie rozumiem tej baby... Wredna jędza po 60. Nie wiem tylko czemu ona nadal uczy w tej szkole...


Dobra to by było na tyle w tym poście. Nie będę więcej nawijać bo pewnie i tak nikt tego nie czyta... W każdym razie mam nadzieję, że wyszło to okey i podobały Wam się te wypociny... Kończę pisać to dla Was i idę napisać coś na tego polaka... Bosz... trzymajcie kciuki za mnie. Ja nie mam pojęcia co tam w ogóle napisać. A i jeszcze jedno jak ktoś czyta moje quizy ( http://samequizy.pl/author/00gonia00/ )to następna część opowiadania powinna pojawić się jeszcze w tym tygodniu ale nie na 100% bo nie wiem jak to będzie ze szkołą. Dobra, polski czeka... Papa Rybki moje! (Od teraz tak Was nazywam XD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz