Hej Rybki!
Tak więc nie miałam zbytniego pomysłu na tego posta. Dlatego opiszę lekcje j. polskiego... Tak, tego przez każdego (chyba) nie lubianego przedmiotu, a zwłaszcza kiedy nauczyciel jest do du*y za przeproszeniem...
U mnie to wygląda następująco. Najpierw "Szanowna Pani Wróble***a" pyta kogoś co było na poprzedniej lekcji. Ostatnio jeden chłopak nie pamiętał i postawiła mu 1... Później piszemy temat lekcji... No i oczywiście trzeba przeczytać coś z podręcznika. A zazwyczaj czytamy mity greckie albo rzymskie. "Szanowna Pani Wróble***a" wymyśliła zasadę, że każdy czyta od nowego akapitu. To nic, że jedna osoba czyta zaledwie jedną linijkę, a kolejna 10 linijek... no mniejsza o to, przeczytamy to trzeba omówić i napisać jakąś dwustronną notatkę. I nie obyło by się bez zadania domowego... No niestety, takie życie. Ostatnio "Szanowna Pani "Wróble***a" zabrała komórkę "Szanownemu Panu Py*****wi" I musieli po nią przyjechać jego rodzice... Tak mi się wtedy śmiać chciało, no niestety musiałam sie powstrzymać od wybuchnięcia śmiechem, a to tylko dlatego, że on podpadł już prawie wszystkim nauczycielom z jakimi mamy lekcje. On jest nie możliwy..
To na tyle. Pa pa Rybki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz