sobota, 24 września 2016

Księga w prezencie?

dzisiaj coś bardziej plastyczno- technicznego. Otóż chcę przedstawić okazjonalną księgę, którą można podarować każdemu, na każdą okazję. Ja znalazłam ją przypadkiem w internecie. Można zrobić ją samodzielnie lub kupić. Na allegro na pewno coś znajdziecie takiego, żeby Wam się podobało. Jednak zrobienie takiego cudeńka nie jest trudne.
Potrzebne są:
- białe kartki,
- wstążka (różne kolory) najlepiej 25mm,
- tektura,
- złoty spray,
- nożyczki,
- klej na gorąco.

Zaczynamy od wycięcia z tektury lub kartony (zależy co mamy) prostokąta wielkości kartki A4 ale po bokach powinien być o około 3cm dłuższy z każdej strony. Na jednej kartce drukujemy życzenia. Na tekturę, naklejamy białą kartkę. Ważne jest by była na środku. Na nią przyklejamy kolejną białą kartkę ale tak aby odstawała od poprzedniej. Wcześniej można ją złożyć na środku. Tak samo robimy z kolejną. Mamy przyklejone dwie kartki, pora na trzecią już tą z wydrukowanymi życzeniami. powinno przypominać to otwartą na środku książkę. Rogi kartek zakręcamy nożyczkami do środka. Na tekturze robimy wzorki z kleju na gorąco. Zostawiamy do wyschnięcia na około 10 minut. Następną czynność najlepiej wykonać na dworze. Bierzemy spray i malujemy wszystko wokół tekstu. Trzeba to zrobić ostrożnie bo jeśli zamalujemy życzenia będą one nieczytelne lub w ogóle nie będzie ich widać. odwracamy na drugą stronę i tył również psikamy. Zostawiamy do wyschnięcia na przynajmniej 4 godziny albo dłużej.
Po wyschnięciu czeka nas ozdoba. Tu zostawiam Wam wolną rękę. Ja ozdobiłam je kwiatkami ze wstążki i takim serduszkiem zrobionym ze wstążki białej. Zresztą widać na zdjęciu. Jeśli nie chce Wam się robić samemu kwiatków na pewno gdzieś je kupicie. Z tymi kwiatkami miałam dość dużo pracy, bo musiałam szyć, kleić, ciąć i w ogóle dużo zachodu było przy tym ale efekt jest bardzo zadowalający.
Jest jeszcze druga wersja do zrobienia takiej księgi. Jest ona zrobiona ze starej książki, która już nam się nie przyda. Naklejamy na nią kartkę z wydrukowanymi życzeniami. Później wszystko jest jak w poprzednie wersji. Osobiście nie wiem jak wygląda ta ale na pewno równie pięknie jak ta pierwsza.
Taki prezent nadaje się na każdą okazję, ślub, urodziny, imieniny, roczek, rocznica, chrzciny. Po prostu pasuje do wszystkiego i gwarantuję zachwyt osoby, która dostała taki o to prezent. Zwłaszcza wtedy kiedy jest on zrobiony samodzielnie.
Mam nadzieję, że chociaż trochę przybliżyłam Wam ideę jak to zrobić.
Ja się z Wami żegnam. Pa pa Rybki!

wtorek, 20 września 2016

Język polski

Hej Rybki!
Tak więc nie miałam zbytniego pomysłu na tego posta. Dlatego opiszę lekcje j. polskiego... Tak, tego przez każdego (chyba) nie lubianego przedmiotu, a zwłaszcza kiedy nauczyciel jest  do du*y za przeproszeniem...

U mnie to wygląda następująco. Najpierw "Szanowna Pani Wróble***a" pyta kogoś co było na poprzedniej lekcji. Ostatnio jeden chłopak nie pamiętał i postawiła mu 1... Później piszemy temat lekcji... No i oczywiście trzeba przeczytać coś z podręcznika. A zazwyczaj czytamy mity greckie albo rzymskie. "Szanowna Pani Wróble***a" wymyśliła zasadę, że każdy czyta od nowego akapitu. To nic, że jedna osoba czyta zaledwie jedną linijkę, a kolejna 10 linijek... no mniejsza o to, przeczytamy to trzeba omówić i napisać jakąś dwustronną notatkę. I nie obyło by się bez zadania domowego... No niestety, takie życie. Ostatnio "Szanowna Pani "Wróble***a" zabrała komórkę "Szanownemu Panu Py*****wi" I musieli po nią przyjechać jego rodzice... Tak mi się wtedy śmiać chciało, no niestety musiałam sie powstrzymać od wybuchnięcia śmiechem, a to tylko dlatego, że on podpadł już prawie wszystkim nauczycielom z jakimi mamy lekcje. On jest nie możliwy..

To na tyle. Pa pa Rybki!

piątek, 16 września 2016

Miłość w sercu, ogień w duszy #2

Na początek powiem Wam, że dzisiaj macie opowiadanie bo to zawsze kopiuję z samych quizów i jak coś to tam już opublikowałam trzecią część, więc jak ktoś bardzo chce to zapraszam.
http://samequizy.pl/milosc-w-sercu-ogien-w-duszy-3/


Stoimy właśnie przed nowo otwarta pizzerią. Czyli są też zalety tego, że zgodziłam się z nim tu przyjechać. A mianowicie chodzi o to, że zobaczę jak tam jest, bo jeszcze tu nie byłam. (Jakie to zdanie jest logiczne...).
Zeszłam z motoru chłopaka i zdjęłam kask, odkładając go na pojazd. Spokojnym krokiem zmierzaliśmy ku wejściu do pizzerii. Weszliśmy do środka, a oczy wszystkich gości skierowały się na nas. Usiedliśmy przy wolnym stoliku. Nadal czułam na sobie wzrok wszystkich, jednak nie wiedziałam dlaczego. Brunet otworzył menu i wspólnie wybraliśmy rodzaj pizzy, a dokładniej to on wybrał bo ja tylko mu przytakiwałam, gdyż ciągle nurtowało mnie czemu każdy nas obserwuje...
Po chwili podeszła do nas kelnerka. Była ładną blondynką, o wyraźnych rysach twarzy i talii osy. Miała na oko 18-19 lat.
Złożyliśmy swoje zamówienie. Dziewczyna odeszła od nas pośpiesznym krokiem. Wyglądała na trochę przestraszoną. I tu pojawia się kolejne pytanie, które mnie zastanawia.
- Słuchasz mnie w ogóle?- zapytał zirytowany chłopak. Machając mi ręka przed oczami.
- Tak, tak...
- No nie wydaje mi się- skrzywił minę a ja delikatnie się uśmiechnęłam. Przewróciłam oczami.
- No więc co mówiłeś?- zapytałam dla świętego spokoju. Ten chłopak coraz bardziej mnie irytował.
- Nieważne...- powiedział obojętnie. Znowu zapadła cisza. A ja zaczęłam myśleć. Uświadomiłam sobie, że tak na prawdę to nic o nim nie wiem, nawet jak ma na imię. Za to on wie o mnie chyba aż za dużo i nawet nie wiem skąd on o mnie wie to wszystko!
- A tak w ogóle to jak masz na imię?- Podniósł na mnie wzrok i chwilę zastanawiał się co ma powiedzieć.
- Dowiesz się w swoim czasie...- znów przewróciłam oczami.
- Twoje imię to aż taka tajna informacja?!- podniosłam jedną brew
- Tak.- odpowiedział po prostu. Westchnęłam ciężko.
- To jak mam na ciebie mówić?- z moich ust padło kolejne pytanie.
- Mówią na mnie diablo...- powiedział obojętnie
- Czemu?- trochę dziwnie... Jakby nie mógł mi powiedzieć jak ma na imię...
- Nie wiem. Tak jakoś...- w jego głosie nadal nie można było usłyszeć żadnych emocji... Czułam, że coś jest nie tak ale postanowiłam już nie dopytywać. Siedzieliśmy w ciszy, która była trochę niezręczna, aż nie dostaliśmy swojej pizzy.
- Wracamy?- zapytał kiedy dokończyłam jeść swój kawałek. Kiwnęłam głową twierdząco.- dobra pójdę zapłacić.- oznajmił i wstał ze swojego dotychczasowego miejsca. Obserwowałam jego oddalającą się sylwetkę aż znikną za ścianą. Wyjęłam swoją komórkę. Sprawdziłam godzinę, była dokładnie 19.30. Schowałam ja z powrotem do kieszeni. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Przy wyjściu zobaczyłam diablo, który machał do mnie ręką bym do niego podeszła. Wstałam na równe nogi i poszłam w jego kierunku. Nadal wszyscy mi się przyglądali. Dziwnie czułam się w tej sytuacji, nawet bardzo...
- Jedziemy?- zapytałam chłopaka, który stał prze de mną.
- Jasne.- odpowiedział i wyszedł a ja tuż za nim. Podeszliśmy do jego motoru. Chwyciłam kask i założyłam go na swoja głowę. Diablo zrobił dokładnie to samo i po chwili siedział już na pojeździe, tak samo jak ja. Odpalił maszynę, ruszając w drogę powrotną. Przez całą drogę obejmowałam go w pasie, żeby czasem nie spaść. Po paru minutach byliśmy pod moim domem. Pożegnaliśmy się. Weszłam do domu. Moja babcia była w kuchni. Oznajmiłam jej, że wróciłam. Poszłam do swojego pokoju, wręcz pobiegłam. Nie miałam nic specjalnego do zrobienia więc no poza zadaniem domowym, ale nie zamierzałam go robić... Wzięłam więc swoja piżamę z szafy i poszłam do łazienki, gdzie wykonałam wieczorną rutynę. Ogarnięta wyszłam z pomieszczenia. Włączyłam telewizor w swoim pokoju i zaczęłam szukać czegoś ciekawego, jednak po jakiś 15 minutach szukania zrezygnowałam bo doskonale wiedziałam, że to nie ma najmniejszego sensu. Zaczęłam szukać swojej komórki.
Przegrzebałam całe biurko, komodę, łóżko i prawie wszystkie szafy. Jest już po 22.10. A ja nadal szukam mojego telefonu. Zrezygnowana usiadłam na moim łóżku i zastanawiałam się gdzie mogłam go zostawić. Nagle usłyszałam otwieranie się drzwi balkonowych. Szybko wstałam z posłania. Zobaczyłam diablo. Jakim cudem on tu wszedł?!
- Co ty tu robisz?!- prawie krzyknęłam, on tylko się zaśmiał.
- Czyli nie chcesz swojej komórki?- pomachał mi urządzeniem przed twarzą. Jasne, że chciałam.
- Skąd ty ja w ogóle masz?- zapytała zirytowana i wyrwałam mu telefon z ręki, a brunet znowu się zaśmiał.
- Znalazłem.- powiedział obojętnie i wzruszył ramionami.
- Taa... Uważaj bo uwierzę...- syknęłam
- Nie chcesz wierzyć to nie. Twoja sprawa.- Westchnęłam zrezygnowana.
- Chcesz coś jeszcze?- zapytałam zniecierpliwiona tym, że on nadal tu siedzi.
- Nie.
- To pa.- oznajmiłam i wskazałam ręką na wyjście.
- A kto powiedział, że ja mam zamiar gdzieś iść?- zapytał jak niewiniątko.
- Ja- warknęłam zła na niego. On nie ma w ogóle prawa tu być!
- Dobra, już dobra. Pójdę sobie i już się tak nie denerwuj, mała.-powiedział wyraźnie rozbawiony tą sytuacją.
- Mała to jest twoja pała.- syknęłam i wypchnęłam go na zewnątrz, zamykając szybko drzwi. Po chwili dostałam SMS-a od... Diablo?! Skąd ja mam jego numer?! Ehh no tak przecież miał moja komórkę i mógł z nią zrobić co chciał... Otworzyła wiadomość
"Jutro się policzymy, MAŁA."
Nic nie odpisałam, tylko położyłam się spać, wcześniej zasłaniając okno. Znowu obudził mnie ten cholerny dźwięk budzika. Wstałam z przymusu i podeszłam powolnym krokiem do szafy z moimi ubraniami. Wzięłam ubrania na dziś i poszłam z nimi do łazienki. Założyłam na siebie jasno-szarą bluzkę z dość dużym dekoltem i czarne spodenki z ćwiekami. Zrobiłam swój codzienny makijaż. Włosy uczesałam w niechlujnego koka. Gotowa wyszłam z łazienki. Poszłam do kuchni, gdzie była już moja babcia. Przywitałam się z nią oraz zjadłam przygotowane przez nią śniadanie. Przed wyjściem założyłam jeszcze białe conversy (chyba dobrze napisałam, nie?). Zarzuciłam swój plecak na ramię i ruszyłam do szkoły. W połowie drogi spotkałam Darka. Przywitaliśmy się czułym buziakiem w usta i przytulasem, oraz miłymi słówkami. Spletliśmy nasze dłonie w uścisku i tak doszliśmy do szkoły. Oboje byliśmy w świetnych humorach. Zagadani i rozbawieni doszliśmy do klasy, w której mamy mieć lekcję matematyki. Usiedliśmy w jednej z ławek nie przerywając rozmowy.
Tak minęły nam wszystkie lekcje, albo raczej prawie wszystkie. Do domu oczywiście odprowadził mnie oczywiście nie kto inny jak Darek.
Minął już miesiąc odkąd mieszkam z moją babcią. W tym czasie bardzo się zmieniłam. Otworzyłam się na ludzi i zyskałam nowych znajomych i jedną prawdziwą przyjaciółkę, która jeszcze od mnie nie uciekła tylko dlatego, że przyjaźnię się również z diablo, którego nadal nie znam imienia. Za to niestety albo stety zerwałam z Darkiem. Pewnie zapytacie czemu, otóż całkiem niedawno bo jakieś 10 dni temu przyłapałam go na zdradzie. Właśnie wtedy przejrzałam na oczy. Zranił mnie dwukrotnie, bo nie dość, że mnie zdradzał to jeszcze był ze mną tylko żeby wygrać jakiś pieprzony zakład... Oczywiście, na początku cierpiałam i to bardzo, bo na prawdę coś do niego czułam, jednak moja przyjaciółka- Charlotte pomogła mi się pozbierać i uświadomiła mnie, że ten chłopak jest nic nie warty. Miała rację, mogłam ją wcześniej posłuchać kiedy mi to mówiła, może nie cierpiałabym aż tak bardzo... Ale cóż..Życie toczy się dalej i ja tez nie będę wiecznie za nim rozpaczać. Chcę żyć pełnią życia...

W-F


Dzisiaj opiszę Wam lekcję wychowania fizycznego, która ostatnio miała u mnie miejsce, potem pół dnia chodziłam nabuzowana...

Wychowanie fizyczne, ogólnie lubię tą lekcje, no bo kto nie lubi? NO ale z panią Lis jest o wiele lepiej niż z Naczke czy jak on tam miał na nazwisko... Tak miałam zastępstwo z takim... Chyba jak opowiem Wam od początku to lepiej mnie zrozumiecie.
To tak na marginesie...
No, więc wyszłyśmy z szatni i stoimy na korytarzu. Przyszedł ten pan i zaczął coś tam gadać aż nagle powiedział, że będziemy biegać 4 kółka (1200 metrów). Ktoś zaczął jęczeć że nie chce i się zaczęło.Od razu zaczął śledztwo "Kto to powiedział?". W sumie nikt się do tego nie chce przyznać, ale jedno jest pewne ja tego nie powiedziałam. A podejrzenia właśnie padły na mnie i dwie moje koleżanki, kiedy my nawet się nie odezwałyśmy słowem. Ogólnie ten facet jest jakiś po*ebany za przeproszenie, bo najpierw dwa razy mnie opieprzył tak naprawdę za nic, bo oby dwie te sytuacje były chore, dosłownie. Ale później mnie chwalił, że dobrze serwuję w siatkówkę i pytał się 1500 razy jak sie nazywam i skąd jestem (bo osoby są z różnych miejscowości..). Na koniec lekcji i tak jeszcze raz się do mnie przyczepił za to, że wcześniej przewróciłam oczami. To pamiętał a jak miałby zapamiętać moje imię to już nie... Mam nadzieję, że nie będziemy mieli z nim więcej W-F...

Dobra to by było na tyle... Pa pa Rybki!

czwartek, 15 września 2016

Matematyka

Postanowiłam napisać pewnego rodzaju nową serię, która ma polegać na tym, że opiszę Wam jak wyglądają u mnie zazwyczaj poszczególne lekcje.



 No więc na matematyce jest różnie i zależy jaki jest temat lekcji. Dzisiaj na przykład robiliśmy przez całą lekcje zadania na ułamkach zwykłych. Na poprzednich lekcjach zazwyczaj coś tłumaczył. I na prawdę, żeby u niego coś zrozumieć to trzeba mieć dwa razy większy mózg niż ma przeciętny człowiek, bo on nie bardzo umie tłumaczyć. Rozpisze jedno działanie na pięć sposobów i za chwilę poda drugi przykład, który tez rozpisze na pięć takich samych sposobów. Ja za wiele nie wiem z tego co on nam tłumaczył... Dużo osób mówi, że on nie umie tłumaczyć i chyba mają racje... On nam więcej historyjek opowiada niż nie raz nam tłumaczy. Między innymi opowiadał jak poznał swoja żonę... Wiec pozwólcie, że zacytuję " Wiecie jak poznałem swoją żonę? Otóż stałem sobie w autobusie z rękami w kieszeniach, jak autobus zahamował to wpadłem na nią..." No coś w tym stylu bynajmniej... ale bardzo podobnie powiedział. No i oczywiście zakończyło się to naszą głupawką do końca lekcji. No bo jak by inaczej?



Takim oto wspaniałym obrazkiem kończymy dzisiejszy post. A jak jest u Was na matematyce?
To na tyle. Pa pa Rybki!

wtorek, 13 września 2016

Łabędź- origami

Hej Rybki!
Dzisiaj mam dla Was łabędzia z origami. Myślę, że Wam się spodoba. Dobra zaczynamy!


O łabędziu było już troszkę wcześniej, a mianowicie wtedy kiedy opisywałam jak ja zaczynałam z origami, albo raczej co kiedy składałam, a mnie wena twórcza zazwyczaj nachodzi przed świętami, kiedy chcę zawsze zrobić coś nowego na ozdobę. Mniejsza o to... Efekt końcowy mojej pracy wygląda tak:



















To jedna z moich pierwszych prac. Pierwszy łabędź był kolorowy a ten był chyba drugi albo trzeci. Jakoś tak. Historyjki nie będę pisać bo była w poście o mojej przygodzie z origami, więc jeśli ktoś jest ciekawy to proszę tam zajrzeć. Powiem jeszcze mniej więcej jak zrobiłam.

Na całego łabędzia było potrzebne około 1000 modułów białych i jak widać na zdj. 1 różowy bo nie miałam pomarańczowego ani czerwonego. Złożyłam pierwszy i drugi rząd. Trzecim usztywniłam powstały okrąg. Wywinęłam go na druga stronę tak aby stało samo. Na początku był z tym mały problem ale później już było okey. Później wyszczególniłam  mały ogon i skrzydła oraz szyję, którą zrobiła wkładając jeden moduł w drugi i skończoną dołożyłam do reszty ciała łabędzia. Uformowałam wszystko tak jak mi się podobało.

No i to by było na tyle. Dzisiaj trochę późno się ten post, no ale cóż na to poradzić... Do zobaczenia Rybki!

poniedziałek, 12 września 2016

Miłość w sercu, ogień w duszy. #1

Na początek małe ogłoszenia. Nie miałam pomysłu o czym napisać dlatego macie kolejną część opowiadanie. Jeszcze raz mówię, że sama czytałam i proszę nie ściągać! A teraz życzę Wam miłego czytania!


Weszłam do mojego pokoju a widok jaki tam zastałam mnie zaskoczył i nawet trochę przeraził. Nie wiedziałam co zrobić. Patrzyłam na nich i stałam jak wryta. Moje oczy powiększyły się do wielkości pięciozłotówki. A wszystko dlatego, że w moim pokoju stali chłopacy z parku. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
-Zdziwiona Agnes?- Zapytał brunet ze złośliwym uśmieszkiem. skąd on zna moje imię i wie gdzie mieszkam? Teraz na serio zaczynam się ich bać ale nie mogę dać tego po sobie poznać.
- Skąd wy się tu wzięliście?- zignorowałam ich pytanie.
- Mamy swoje sposoby mała.- odpowiedział i podszedł do mnie bliżej, a ja cofnęła się o krok do tyłu. W tym momencie do pokoju ktoś zapukał a po kilku sekundach do pokoju weszła moja babcia.
- Agnes, twój tata przyjechał i chce z tobą porozmawiać.- powiedziała i dopiero teraz zobaczyła tych dwóch chłopaków.- Kto to?-zapytała trochę zdezorientowana.
-To znajomi.- powiedziałam szybko. Pociągnęłam ja za rękę i wyszłyśmy z pokoju zostawiając ich samych.- babciu, nie wiem kto to jest. Dzwoń na policję.- dodałam dość cicho by nie usłyszeli i w pośpiechu weszłam do pokoju. Rozejrzałam się po pomieszczeniu ale ich tam już nie było. Poszłam do babci powiedzieć jej żeby nigdzie nie dzwoniła. Zeszłam na dół. Weszłam do salonu a tam siedziała moja babcia z moim ojcem.
-Dzwoniłaś?- zapytałam kobietę. Spojrzała na mnie i nie wiedziała o co mi chodzi.
- Gdzie miałam dzwonić?- pewnie nie zrozumiała o co mi chodziło i nadal myśli, że tamci dwaj to moi znajomi.
- Eh... Nigdzie, nie ważne.- westchnęłam ciężko.
- Cześć córciu.- odezwał się mój "kochany" ojciec.
-Ta, cześć- burknęłam pod nosem.
- Możemy porozmawiać?- spojrzał na mnie błagalnie a babcia wyszła z pomieszczenia zostawiając nas samych.
- A mamy w ogóle o czym?- nie miałam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Już miałam go dość.
- Mamy- powiedział.
- Dobra, co chcesz?- odpuściłam bo to nie miało najmniejszego sensu.
- Chciałem cię przeprosić, to nie miało wszystko tak wyjść, ale zrozum, że nie mogę się tobą teraz zająć i lepiej jak zostaniesz tutaj.
- Ta... Już to gdzieś słyszałam...
- Nie gniewaj się na mnie, musisz tutaj zostać.
- A kto powiedział, że się gniewam?!- Gniewam?! To mało powiedziane ja jestem mega wkurzona delikatnie mówiąc. Mam go dość. PO pokoju rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Mój ojciec wyciągnął komórkę z kieszeni spodni. Spojrzał na ekran.
- Przepraszam cię bardzo ale muszę to odebrać. To Ważne.- powiedział po czym odebrał połączenie. Ta... Jak zwykle, praca ważniejsza.
Po jakiś 5 minutach skończył rozmawiać.
- Córeczko, bardzo cię przepraszam ale muszę wracać do Warszawy. Mam parę spraw do załatwienia.- powiedział.
- Taa... Jedź...- powiedziałam obojętnie. Wyszedł z pomieszczenia wcześniej żegnając się ze mną. Eh... Poszłam do siebie do pokoju. Wzięłam swoją komórkę i zaczęłam przeglądać social media. Kiedy mi się znudziło, wzięłam świeżą bieliznę i piżamę, po czym poszłam wykonać wieczorną rutynę. Po jakiejś godzinie wróciłam do pokoju. Była już 24.15, więc postanowiłam położyć się spać.
Leżę już w łóżku od ponad godziny i nadal nie mogę zasnąć. Cały czas myślę o tym co się dzisiaj zdarzyło. Nagle zobaczyłam, że ktoś wchodzi do mojego pokoju przez drzwi balkonowe. No tak przecież zostawiłam je uchylone... W ciemnościach nie mogłam zobaczyć kto tu wchodzi. Podniosłam się do pozycji siedzącej i zaświeciłam lampkę nocną. Widok jaki zobaczyłam kompletnie mnie sparaliżował. Teraz zrozumiałam, że nie potrzebnie broniłam tego chłopaka w parku. Teraz naprawdę tego żałuję.
- Czego chcecie?- warknęłam w ich stronę.
- Nie denerwuj się tak mała. Chcemy pogadać.- powiedział dość spokojnie blondyn ale mimo to z twarzy nie schodził mu jego wredny uśmieszek.
- Chyba nie mamy o czym gadać.
- Mylisz się. Mamy o czym gadać.- tym razem odezwał się ten drugi.
- Dobra... Co chcecie?
- Nic szczególnego. Po prostu masz więcej nie wtrącać się w nasze sprawy bo następnym razem dostaniesz ty też. I nie próbuj dzwonić na żadną policje.- powiedział pewny siebie brunet. Spojrzałam na niego zdziwiona. Wyszli z mojego pokoju. Zamknęłam dokładnie drzwi od balkonu. Skąd on wie, że chciałam zadzwonić na policje? Powiedziałam to tak cicho, że nawet moja babcia nie zrozumiała o co mi chodzi, a oni to usłyszeli. Teraz na prawdę się ich boje.
Usnęłam dopiero nad ranem. Wstałam przez to nie wyspana. Zwlekłam się z teraz tak bardzo wygodnego łózka. Otworzyłam moja wielką szafę i zaczęłam w niej grzebać w celu znalezienia odpowiedniego stroju. Trudno miałam się zdecydować ale w końcu postawiłam na czarną bluzkę, jeansowe spodenki i kamizelkę oraz buty na koturnie z ćwikami koloru czarnego. Poszłam do łazienki z wybranymi ubraniami. Ubrałam się, zrobiłam swój codzienny makijaż, a włosy tylko rozczesałam. Gotowa poszłam do kuchni wzięłam jabłko w rękę. Wzięłam swoją torbę, zarzuciłam ja na ramię i po chwili już nie było mnie w domu. Owoc zjadłam po drodze do szkoły.
Wchodząc do budynku  sprawdziłam godzinę, była dopiero 7.43, a lekcje miałam na 8.00. Oczy większości uczniów skierowane były na mnie. Taa, spodziewałam się tego. Zaczęłam szukać sali 102, w której miałam mieć godzinę wychowawczą. Przeszłam cały korytarz a na samym jego końcu były schody. Westchnęłam dochodząc do nich. Zaczęłam się po nich wspinać aż na samą górę. Kiedy byłam już na "szczycie" moim oczom ukazał się długi korytarz na końcu, którego również były schody. Zrezygnowana poszłam dalej.
W końcu! krzyknęłam w myślach. Znalazłam to czego szukałam, czyli salę 102. Spojrzałam na zegarek nad białymi drzwiami jednej z klas. Wskazywał 7.58. Miałam jeszcze dwie minuty do lekcji. Pod salą byli chyba już wszyscy uczniowie chodzący ze mną do klasy, a bynajmniej ich większa część.
-Kochani, oto nowa uczennica. Agnes Slow. Będzie chodzić z Wami do klasy. Mam nadzieję, że miło ją przyjmiecie do swojego grona. Może przedstawcie się po kolei żeby mogła Was poznać- powiedziała nauczycielka a ja czułam, że to jej formułka i mówi ją żeby mieć święty spokój. Każda osoba przedstawiała się jedna po drugiej. Choć i tak ich nie słuchałam.
-Dobrze, Agnes usiądź obok Darka.- rzekła spokojnie wskazując wolne miejsce. Ruszyłam w tym kierunku, a im bliżej byłam tego chłopaka tym bardziej kogoś mi przypominał ale nie mogłam go z nikim skojarzyć.
-Hej- szepnął do mnie. Spojrzałam na niego ukradkiem. I mimo, że nie zamierzałam z nim rozmawiać odpowiedziałam mu.
-Ta... Cześć- syknęłam od niechcenia.
-Pamiętasz mnie?-zapytał. Zmarszczyłam brwi. Podświadomie wiedziałam, że go znam ale nie kojarzyłam go z żadnym nazwiskiem. Ehh... mogłam słuchać jak się przedstawiali.
-Nie odpowiedziałam, szczerze.
-Darek Reiter- powiedział, a mnie nagle olśniło.
-To naprawdę ty?- szepnęłam z nadzieją, którą próbowałam ukryć.
-Tak- Spojrzałam na niego znowu. Dużo się zmienił od naszego ostatniego spotkania. Jeśli jeszcze się nie domyślacie to Was olśnię. To moja pierwsza miłość.- Może spotkamy się po lekcjach?- dodał całkiem niespodziewanie. Ni ukrywam trochę zdziwiło mnie to pytanie. Mimo wszystko mogłam się go spodziewać.
- Okey. Gdzie i o której?- zgodziłam się i kolejne pytanie zadałam ja.
-W parku o 16.00 ci pasuje?
-To jesteśmy umówieni.- stwierdziłam. Uśmiechnął się do mnie. Też posłałam mu lekki uśmiech. Rozmawialiśmy przez prawie całą lekcje. Mogłam śmiało stwierdzić, że zmienił się tylko z wyglądu, charakter wciąż ma taki sam, jaki miał niecały rok temu. Teraz jak tak myślę to wydaje mi się dziwne, że go nie poznałam, lecz muszę przyznać, że bardzo się zmienił przez ten czas.
Jest dokładnie 15.01 i w tej chwili zaczęłam się szykować na spotkanie Darkiem. Sama nie wiem co o tym sądzić. Nie zamierzam się zbytnio stroić. Chcę tylko poprawić makijaż i rozczesać dokładnie moje, długie włosy. Tak jak chciałam zrobiłam. Wyszłam z łazienki i wróciłam do pokoju. Chwyciłam w rękę moją komórkę, schowałam ją do kieszeni tak jak i portfel. Zegar wskazywał 15.39. Trochę dużo czasu zajęło mi to szykowanie się. Wyszłam z domu i ruszyłam w kierunku parku. Miałam tylko nadzieję, że nie spotkam tam tych chłopaków. Szłam powoli między drzewami. Aż w końcu w oddali zaobserwowałam sylwetkę Darka. Zauważyłam, że również mu się nie śpieszyło. Spotkaliśmy się w połowie drogi. Przytulił mnie na powitanie. Odwzajemniłam to.
-Hej.- powiedziałam normalnie, a nie wrednym jak do pozostałych. Czuję, że coś się zmieni w moim życiu i pewnie mam rację.
-Hej.- odpowiedział.- Ślicznie wyglądasz.-dodał po chwili.
-Emm... dzięki.- uśmiechnęłam się lekko do niego.

sobota, 10 września 2016

Smentarz dla zwierzaków

Hej Rybki!
Dzisiaj mam dla Was coś innego niż zwykle, czyli recenzję filmu "Smentarz dla zwierzaków". Wczoraj (09.09.2016) puścili go w telewizji i tak naprawdę znalazłam go przypadkiem a że lubię horrory to go zostawiłam i obejrzałam do końca. Osobiście mi się on podobał. No dobra na początek macie tutaj trochę z wikipedii:

Młode małżeństwo Louis i Rachel Creed wraz z córką i synem wprowadzają się do nowego domu w małym miasteczku. Okazuje się że ich nowe miejsce zamieszkania kryje wiele mrocznych tajemnic. Wszystkie z nich łączy ze sobą tajemniczy i budzący grozę zwierzęcy cmentarz  położony w pobliskim lesie.

A to z innej stronki:

Lekarz Louis Creed, jego żona Rachel i dwójka dzieci - Gage i Ellie, wprowadzają się do domu w malowniczym Ludlow. Powoli poznają mroczną tajemnicę, którą skrywa sielska miejscowość.

No a teraz coś ode mnie! Zacznę od tego, że film został nakręcony na podstawie książki o tym samym tytule, czyli "Smetarz dla zwierzaków" autorstwa Stephena Kinga. Tak jak już wspominałam jest to horror (bo ja lubię horrory i to nic, że potem nie mogę zasnąć...). Chyba na cda.pl jest druga część tego filmu ale nie wiem dokładnie bo nie sprawdzałam tego całkiem...  Jeśli jest to zamierzam go obejrzeć w najbliższym czasie. A jeśli chodzi o pierwszą część filmu to ja już Wam nie będę opowiadać tego kolejny raz, ponieważ macie już wklejone dwa takie bardzo krótkie streszczenia. Powiem Wam tylko, że zakończenie takiego zakończenia się nie spodziewałam, jakie tam zobaczyłam. Myślałam, że będzie tak jak w każdym filmie happy end. No ale przecież to by było zbyt banalne... NO ja jeszcze raz Wam powiem, że film mi się bardzo podobał i myślę, że jest dobrze nakręcony, i w ogóle taki inny od wszystkich. Zachęcam Was do obejrzenia tego filmu, no chyba, że nie lubi horrorów.

Na dzisiaj to by było tyle. ja się z Wami żegnam, pa pa Rybki!

środa, 7 września 2016

Miłość w sercu, ogień w duszy. #0

Nazywam się Agnes Slow. Mam 16 lat.Jestem wysoka i szczupła. Moje włosy są bardzo ciemne, wręcz czarne jak węgiel. Tak to dobre porównanie. Kiedyś przeszkadzał mi ten kolor ale z biegiem czasu można powiedzieć, że się z tym pogodziłam, chociaż nie raz korciło mnie żeby się przefarbować. Niedawno wyprowadziłam się z Warszawy. Przez co teraz mieszkam tutaj. Pewnie zapytacie czemu się wyprowadziłam, otóż moja mama ponad rok temu zapadła w śpiączkę. Zawsze miałam z nią dobry kontakt, wręcz świetny, ale od tego zdarzenia. Bardzo się zmieniłam. Zrobiłam sobie 2 tatuaże i kolczyk w wardze. Stałam się oschła, wredna i agresywna, przez co straciłam znajomych i moją jedyną przyjaciółkę. Z biegiem czasu zaczęli nazywać mnie Bad Girl. Mój ojciec stwierdził, że jestem rozwydrzoną gówniarą i robię co mi się żywnie podoba w pewnym sensie miał rację ale to nie powód żebym musiała wyprowadzić się do babci!
Uwielbiam szybką jazdę ale mój motor został w Warszawie. Jeśli chodzi o chłopaków, to było kilku ale to nie był nikt ze szkoły. Wszystkich poznałam na imprezie, każdego na innej. Z pierwszym byłam ponad rok i z nim straciłam dziewictwo. Nie żałuję. Było mi z nim naprawdę dobrze ale on się wyprowadził. Kontakt się urwał i nasz związek się skończył. Wtedy byłam inna. Taka słodka i miła, a teraz stałam się oschła dla wszystkich.
Jutro mój pierwszy dzień w nowej szkole. Czy się stresuję? Nie. Nie boję się tego. Nie zamierzam nawiązywać z nimi jakiś szczególnych kontaktów z nimi. Wolę zostać wredną i oschłą dla wszystkich Bad Girl.
Spakowałam książki do plecaka.
- Agnes, kolacja!- usłyszałam nawoływanie mojej babci. Od niechcenia ściągnęłam moje słuchawki z uszu i zwlekłam się z łóżka. Zeszłam do kuchni. Usiadłam na ławce nic nie mówiąc. Zjadłam swoja porcję i wróciłam do pokoju. Chwyciłam moją komórkę w ręce. Była dopiero 18.22. Po krótkim namyśle postanowiłam się przejść do parku. Znałam tą okolicę, bo moja babcia mieszka tu od zawsze, a mama co roku wysyła mnie do niej na wakacje. Mimo to nikogo tu nie znam ale czuję się z tym źle. Włożyłam komórkę do kieszeni, a do drugiej włożyłam papierosy i zapalniczkę.
Ja- Idę się przejść!- oznajmiłam, po czym wyszłam z domu, nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź ze strony domowników.
Przechadzałam się ścieżkami parku. Po chwili usiadłam na jakiejś ławce. Z kieszeni wyciągnęłam paczkę papierosów i zapalniczkę. Wyciągnęłam jednego i zapaliłam. Zaciągnęłam się dymem, po chwili wypuszczając go z ust. Siedziałam na ławce i obserwowałam ludzi, którzy spacerowali po parku.
Rzuciłam niedopałek na ziemię i przydepnęłam butem. Wstałam na równe nogi i stwierdziłam, że będę już powoli wracać do domu. Przechodząc niedaleko zauważyłam dwóch dość umięśnionych chłopaków kopiących kogoś. Nie widziałam z daleka jak wygląda ich ofiara, ale wydawało mi się, że to chłopak. Postanowiłam pomóc temu komuś. Podeszłam bliżej nich, teraz byłam już pewna, że to chłopak. Stanęłam między ich ofiarą a nimi samymi.
-Zostawcie go!- warknęłam w ich stronę. Oni popatrzyli na mnie jak na wariatkę.
-Obrończyni świata się znalazła.- powiedział jeden z nich ironicznie i zaśmiał się złowrogo. Był dość wysokim brunetem z brązowymi oczami.  Trochę przerażało mnie jego umięśnione ciało ale nie dałam tego po sobie poznać.
-Żebyś wiedział- syknęłam złowrogo.
-Uważaj mała bo oberwie ci się bardziej niż jemu.- Odezwał się ten drugi. Przeniosłam wzrok na niego. Był wysokim i umięśnionym blondynem a jego oczy były niebieskie. Prychnęłam lekceważąco. Nie bałam się ich bo mi niby zrobią?
-I co mi zrobicie?!
-Więcej niż ci się wydaje- Powiedział ten pierwszy ze złowrogim  uśmieszkiem na twarzy. Uniosłam jedną brew wyżej.
-Taa...- przewróciłam lekceważąco oczami. Po chwili blondyn wyciągnął komórkę z kieszeni. Pokazał coś drugiemu. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
-Jeszcze się policzymy- powiedział do chłopaka- A ty lepiej na siebie uważaj mała, bo jeszcze coś ci się stanie z tą śliczną buźką.- Dodał po kilku sekundach. Odeszli. Patrzyłam jak odchodzą i dopiero wtedy się odwróciłam. Ich ofiary już tutaj nie było. Nawet nie wiem kiedy uciekł. Pochodziłam jeszcze po parku ale nie długo, bo w myślach ciągle miałam to zdarzenie. Jak na złość nie mogłam o nim zapomnieć. Pokierowałam się do wyjścia z parku a następnie do domu babci.
Weszłam do mojego pokoju a widok jaki tam zastałam mnie zaskoczył i nawet trochę przeraził. Nie wiedziałam co zrobić. Patrzyłam na nich i stałam jak wryta. Moje oczy powiększyły się do wielkości pięciozłotówki. A wszystko dlatego, że w moim pokoju stali...


Tego dowiecie się w następnej części opowiadania.
Jeszce jedno. Opowiadanie pisałam sama więc proszę go nie kopiować i nie używać jako swojego! Jeśli już chcecie to proszę napisać autora!

Ogłoszenia parafialne.

Hej, kochani. W tym poście jak pewnie już zauważyliście znajdą się ogłoszenia.
1. Pierwsza sprawa to taka, że zamierzam stawić tu opowiadanie, które piszę na samequizy. Tutaj wszystkie części będą pojawiały się później bo tam piszę już drugą część. Dzisiaj postaram się dodać wprowadzenie. Jak coś to, to będzie to samo co tam...
2. Dzisiaj wróciłam około 16.00 do domu (nie wiem dokładnie jak autobus przyjechał bo nie sprawdzałam godziny) i jutro tez przyjadę o 16.00, dlatego nie wiem jak to będzie z postami bo wiecie na razie nie ma dużo nauki ale później będzie znacznie więcej i tak co tydzień będę przyjeżdżać o 16.00 więc na prawdę może być różnie.
3. To chyba już wszystko... Raczej tak... No i przypominam, że pierwsza część opowiadania powinnam dodać dzisiaj wieczorem albo wcześniej. Pa pa Rybki!

Ps. Ja nadal nie wiem co złożyć minionka czy smerfa!

wtorek, 6 września 2016

Lekcje u mnie.

Hej! Nie miałam żadnego ciekawego pomysłu na dzisiejszego posta. No cóż tu dużo mówić... Zdecydowałam, że opowiem Wam mój dzisiejszy dzień w szkole. Nie wiem czy mówiłam czy nie ale jakby co to chodzę do 1 gimnazjum. Dobra zaczynamy.

Lekcja 1. Biologia.
Jako, że to początek roku a wcześniej nie mieliśmy biologii była to lekcja organizacyjna, czyli mówiąc krótko nic ciekawego. Nie będę pisać co dokładnie mówiła nauczycielka, bo to nie ma sensu, gdyż każdy na pewno miał taka lekcję.

Lekcja 2. Religia
Szczerze? To podobnie było do poprzedniej lekcji. Różniło się tylko tym, że na religii się modliliśmy na początku i na końcu lekcji, a na biologii nie. Po za tym pani od religii bardziej przynudza i jeszcze trochę to bym tam zasnęła...

Lekcja 3. Matematyka
Hmm... Z racji tego, że jestem pierwsza w dzienniku to jestem dyżurną... Więc musiałam najpierw ściągać mapy, a później iść po kredę. Tematem lekcji były liczby. Wiem to olśnienie, że na matematyce tematem lekcji były liczby. No tak, to dość normalne, nie? (XD). Ta lekcja akurat skończyła się dość szybko... Ale na koniec musiałam jeszcze zawiesić te pieprzone mapy... Ehh

Lekcja 4 i 5. Informatyka.
No więc tak, następne w kolejności były dwie lekcje informatyki. Miałam je z nauczycielem, który uczy mnie matematyki... Na pierwszej lekcji też omawialiśmy zasady korzystania z komputerów itp. Każdy wie o co chodzi. Bynajmniej tak mi się wydaje. Zaś na drugiej lekcji robiliśmy co chcieliśmy. Pan sobie coś tam robił a my mieliśmy jakby wolną godzinkę (z przerwą). Minusem było to, że z piętnastu komputerów dobrze działały tylko trzy. Bo albo się nie chciały włączyć albo jak już się włączyły to nie miały internetu. Mnie się tyczy opcja druga czyli nie miałam internetu...

Lekcja 6. J. polski.
To już ostatnia i zarazem najgorsza lekcja jaka miałam dzisiaj. Generalnie ja polski lubię tak średnio i nie nazwałabym go najgorszą lekcją gdyby nie ta stara jędza, która uczy mnie właśnie polskiego... Już jej nie lubię a codziennie mam z nią lekcje... Dzisiaj pisaliśmy ogłoszenie, ale nie jedno tylko dwa a trzecie jest zadane do domu. I właśnie to ostatnie jest najgorsze, bo to ogłoszenie matrymonialne... Nie napisałam jeszcze tego a jest już 19.30. co ja mam w tym niby napisać?! Choć w domu mam wolną rękę i ktoś może mi pomóc a na lekcji z nią to nie dość, że porozstawiała ławki, żebyśmy nie siedzieli obok siebie! To idiotyczne! A po drugie to słychać jak mucha lata po klasie. Ja mówię serio. Wczoraj ledwo weszliśmy do sali a ona po przesiadała pół klasy za nic... Nie rozumiem tej baby... Wredna jędza po 60. Nie wiem tylko czemu ona nadal uczy w tej szkole...


Dobra to by było na tyle w tym poście. Nie będę więcej nawijać bo pewnie i tak nikt tego nie czyta... W każdym razie mam nadzieję, że wyszło to okey i podobały Wam się te wypociny... Kończę pisać to dla Was i idę napisać coś na tego polaka... Bosz... trzymajcie kciuki za mnie. Ja nie mam pojęcia co tam w ogóle napisać. A i jeszcze jedno jak ktoś czyta moje quizy ( http://samequizy.pl/author/00gonia00/ )to następna część opowiadania powinna pojawić się jeszcze w tym tygodniu ale nie na 100% bo nie wiem jak to będzie ze szkołą. Dobra, polski czeka... Papa Rybki moje! (Od teraz tak Was nazywam XD)

sobota, 3 września 2016

Moja przygoda z origami

Jak już pewnie się domyślacie w dzisiejszym poście będę opowiadała o mojej przygodzie z origami. Wydaje mi się, że to nie będzie zbyt długa historia. Dobra nie przedłużam więcej.

 To było trzy lata temu.Byłam wtedy w trzeciej klasie podstawówki. Zaczęło się od tego, że pewnego razu przyjechała do mnie moja kuzynka, a moja mama miała wtedy urodziny i w prezencie przywiozła jej kule z kwiatów z papieru.
Właśnie to mnie zainspirowało. Zaczęłam grzebać w internecie jak się składa origami. Na początku to była dla mnie czarna magia ale dość szybko załapałam o co w tym chodzi. Pierwszą figura z origami modułowego jaką zrobiłam był łabędź. Nie był idealny i tak naprawdę już się rozleciał, więc nie pokażę Wam jak wyglądał. Za to mogę trochę opowiedzieć. Charakteryzował się głównie tym , że nie był biały tylko różowo-błękitny, bo kartki tylko o takich kolorach miałam wtedy w domu. Później złożyłam drugiego łabędzia tym razem białego i większego.

Jakiś miesiąc później szłam do przyjaciółki na urodziny, nie wiedziałam co jej dać. A z racji zbliżających się już wielkimi krokami świąt Wielkanocnych, więc zrobiłam jej zajączka. Zrobiłam jeszcze takiego do klasy na ozdobę i sobie do domu oraz dla mojej cioci.
Przepraszam, że bokiem.
Później przez dość długi czas miałam przestój i zaczęłam składać dopiero w lipcu. To był tort dla mojej cioci na jej 60. urodziny. Niestety nie mam zdjęcia. Był różowo-biały z różnych wymiarów karteczek. Niedługo później zrobiłam także pawia, którego zdjęcie także nie mam. I znowu zrobiłam sobie przerwę. Znowu zaczęłam składać dopiero przed świętami Bożego narodzenia. Wtedy zaczęłam składać choinkę ale w tym pomagała mi moja ciocia, która też lubi takie pierdółki do tej pory i trochę tego robi.
 Wracając do tematu postu, znów nie robiłam prawie nic do Wielkanocy. W tedy złożyłam kurczaczka. Nie jest on za duży ale tez nie jest jakoś strasznie mały.

Też zrobiłam ich kilka i jak zawsze komuś dałam z okazji świąt. Tak toczyła się moja "przygoda" z origami i nadal się toczy, bo oczywiście miałam przerwę i teraz się zastanawiam czy złożyć papa smerfa czy minionka. Jak myślicie co lepsze? Napiszcie w komentarzu. Ja się z Wami teraz żegnam bo wieczorem będę miała gości i muszę ogarnąć swój pokój i upiec muffinki (nie wiem jak to się pisze). No więc papa!

Ps. O każdej figurze origami, która tu przedstawiłam będzie jakiś krótki post ale nie wiem na razie kiedy. Pożyjemy, zobaczymy.